piątek, 26 czerwca 2009

i love cambodia

Od wczoraj Kambodza. samolot o swicie z luang prabang, cztery godziny nad "apokaliptycznym" krajobrazem. pola ryzowe (wreszcie!) podzielone na poletka z gory wygladaja jak lustrzana mozaika, w ktorej odbijaja sie chmury i slonce. deszczu nadal nie ma, chociaz...czy mi sie wydaje, czy odglosy burzy mnie dochodza?...okaze sie za chwile.
na lotnisku inwazja swierszczy, normalnie chodza miedzy pasazerami) w porownaniu z poprzednimi krajami robali jest tu zatrzesienie (moze oni ich po prostu nie jedza).
Siem Reap na pierwszy rzut oka wyglada na o wiele biedniejsze od Luang Prabang, ulice maja troche asfaltu, ale glownie skladaja sie z piachu i jakiegos gruzu, ale w bankomacie mozesz wyplacic us dolars i wszystkie ceny sa w dolarach, jest duzo luksusowych hoteli, w bocznych uliczkach po podworkach biegaja zupelnie nagie dzieci, wiekszosc ludzi mowi po angielsku (w Laosie byl ogromny problem, ani po ang, ani po franc).
o! Zosia mowi, ze kropi!
Od wczoraj eksplorujemy Angkor, wrazenie ogromne, co tu pisac...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz